Teściowa zawsze powtarzała, że powinnam więcej jeść. Dopiero później odkryłam, dlaczego chciała, żebym przytyła…

Od chwili, kiedy poznałam swoją teściową, Jadwigę, zauważyłam, że ma obsesję na punkcie jedzenia. Zawsze, kiedy odwiedzaliśmy ją z mężem, stoły uginały się pod ciężarem jedzenia. „Kochanie, musisz więcej jeść! Taką chudą żonę sobie wziąłeś, a przecież kobieta powinna wyglądać zdrowo!” – mówiła do mojego męża, patrząc na mnie wymownie.

Z czasem te uwagi stały się codziennością. Niezależnie od tego, jak się czułam, czy byłam głodna, czy nie, Jadwiga zawsze namawiała mnie na dokładkę. „Ale zjedz jeszcze kawałeczek sernika, przecież jesteś taka szczupła! Kobieta powinna mieć krągłości, żeby wyglądać dobrze!” – mówiła, podając mi kolejne porcje, aż w końcu, dla świętego spokoju, zaczęłam jeść więcej, niż potrzebowałam.

Przez lata myślałam, że to po prostu jej sposób na okazywanie miłości. W końcu wielu ludzi wierzy, że dobrze nakarmiony gość to zadowolony gość, prawda? Jednak z biegiem czasu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak bardzo zależy jej na tym, żebym przytyła. Przecież nie byłam przesadnie szczupła, a moje zdrowie było w porządku.

Zaczęły się pytania

Pewnego dnia, po kolejnej rodzinnej kolacji, którą spędziłam z pełnym żołądkiem, nie mogąc się ruszyć, zaczęłam zastanawiać się nad tym, dlaczego Jadwiga tak bardzo nalega, żebym jadła więcej. Czy chodziło o jej troskę o moje zdrowie, czy może za tym kryło się coś więcej? Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej czułam, że coś jest nie tak.

Zaczęłam rozmawiać z mężem. „Czy zauważyłeś, że twoja mama zawsze naciska, żebym więcej jadła?” – zapytałam, oczekując, że może mnie uspokoi. Ale jego odpowiedź mnie zaskoczyła. „Ona tak robiła odkąd pamiętam. Ale wiesz, zawsze miała swoje powody. Nie sądzę, żeby to było przypadkowe” – powiedział tajemniczo.

To wzbudziło we mnie jeszcze więcej wątpliwości. Co to miało znaczyć? Jakie powody? Postanowiłam dowiedzieć się, co naprawdę kryje się za tymi nieustannymi próbami podtuczenia mnie.

Szokujące odkrycie

Kilka tygodni później, podczas kolejnej rodzinnej wizyty, przypadkiem usłyszałam rozmowę teściowej z jedną z jej przyjaciółek. Siedziały w kuchni, sącząc herbatę, kiedy padło jedno zdanie, które dosłownie wstrząsnęło mną do głębi.

– „Widzisz, Wanda, jak Zosia trochę przytyje, to mój synek na pewno spojrzy na inne dziewczyny. Przecież nie będzie chciał żyć z kimś, kto stracił swój urok i już nie wygląda jak na początku. Mężczyźni to wzrokowcy, a ona stanie się dla niego mniej atrakcyjna. I wtedy, może… może pozna kogoś, kto naprawdę do niego pasuje” – mówiła teściowa, śmiejąc się cicho.

Stałam za drzwiami, kompletnie oszołomiona tym, co właśnie usłyszałam. Cały ten czas, przez wszystkie te lata, Jadwiga próbowała mnie podtuczyć, bo miała nadzieję, że przytycie sprawi, że stracę swoją atrakcyjność w oczach męża. Chciała, żebym stała się dla niego mniej pociągająca, żeby szukał szczęścia gdzie indziej. Jak mogła? Byłam zszokowana tym, że osoba, która powinna mnie wspierać, miała takie złowrogie plany wobec mnie.

Konfrontacja, której nie uniknęłam

Nie mogłam dłużej tego wytrzymać. Kiedy wróciłam do salonu, gdzie wszyscy siedzieli, nie mogłam powstrzymać się od konfrontacji. Spojrzałam teściowej prosto w oczy i powiedziałam: „Wiem, dlaczego chciałaś, żebym przytyła. Wiem, że to wszystko było celowe, żeby zniszczyć nasze małżeństwo. Słyszałam twoją rozmowę”.

W salonie zapadła cisza. Wszyscy patrzyli na mnie i na Jadwigę, czekając, co się stanie. Jej twarz natychmiast zbielała. Próbowała się wykręcić, tłumacząc, że to tylko „żarty”, że „źle zrozumiałam”, ale dla mnie było jasne, co tak naprawdę chciała osiągnąć.

Mój mąż wstał i podszedł do mnie, a potem spojrzał na swoją matkę. „Nie mogę uwierzyć, że naprawdę myślałaś, że to zadziała” – powiedział cicho. „Zosia jest moją żoną i kocham ją taką, jaka jest. Żadne twoje plany tego nie zmienią”. Teściowa nie miała już nic do powiedzenia.

Ostateczna decyzja

Po tej konfrontacji nasza relacja z teściową znacznie się ochłodziła. Przestała naciskać na dokładki podczas rodzinnych kolacji, ale atmosfera między nami nigdy już nie była taka sama. Choć Jadwiga próbowała później przeprosić i wyjaśnić, że „nie miała złych intencji”, ja wiedziałam, że zrobiła to celowo, chcąc zniszczyć moje małżeństwo.

Dziś już nie daję się nabrać na te słodkie, niewinne propozycje dokładek. I choć nasza rodzina przetrwała tę próbę, zawsze będę pamiętać, co Jadwiga naprawdę miała na myśli, kiedy mówiła: „Zjedz jeszcze kawałeczek, Zosiu”.


A jak Wy postąpilibyście na moim miejscu? Czy zaufanie do teściowej da się odbudować? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

Comments

Loading...