Fachowiec nie dostał tyle pieniędzy na ile się umawiał…postanowił się zemścić. Pani Jola zapłaciła za swoją chciwość….
Marek był człowiekiem, który od lat zajmował się remontami. Znał się na swoim fachu jak mało kto – potrafił zrobić wszystko: od naprawy dachu, przez kafelkowanie łazienek, po malowanie ścian. Zawsze pracował sumiennie i z pełnym zaangażowaniem, co sprawiało, że miał dobrą reputację wśród klientów. Jednak pewnego dnia trafił na zlecenie, które miało zmienić jego życie w sposób, jakiego nigdy się nie spodziewał.
Zlecenie przyszło od pani Jolanty, starszej kobiety, która chciała odnowić całe mieszkanie, by przygotować je do sprzedaży. Marek umówił się na wycenę, obejrzał mieszkanie i podał cenę – 30 tysięcy złotych za całość. Jolanta początkowo zgodziła się bez wahania.
Prace rozpoczęły się szybko, a Marek, jak to miał w zwyczaju, pracował od rana do wieczora, starając się jak najszybciej zrealizować projekt. Mieszkanie zaczęło zmieniać się na jego oczach – ściany lśniły nowymi kolorami, łazienka wyglądała jak z katalogu, a kuchnia zyskała nowoczesny charakter. Pani Jolanta co jakiś czas odwiedzała mieszkanie, chwaląc jego pracę, choć nigdy nie była zbyt wylewna. Marek uznał to za normalne, starsze osoby często były bardziej wymagające i oszczędne w komplementach.
Kiedy remont zbliżał się ku końcowi, Marek zaczął poruszać temat płatności. Zwykle był cierpliwy, ale wiedział, że wkrótce będzie potrzebował pieniędzy na inne materiały do kolejnego zlecenia. Po kilku dniach unikania rozmowy Jolanta w końcu zaprosiła go na rozmowę.
- Panie Marku, musimy porozmawiać o tych pieniądzach – zaczęła chłodno.
- Oczywiście, proszę pani. Została nam tylko kwestia rozliczenia się, tak jak ustaliliśmy na początku – Marek próbował być jak najbardziej profesjonalny.
- No właśnie, o to chodzi. Słuchałam opinii różnych osób i… doszłam do wniosku, że ta cena jest za wysoka. Nie dam panu więcej niż 20 tysięcy – oznajmiła stanowczo.
- Marek poczuł, jak krew uderza mu do głowy.
- Jak to 20 tysięcy? Umawialiśmy się na 30! To już po kosztach materiałów, nie mówiąc o robociźnie – próbował zachować spokój, ale było widać, że jest zdenerwowany.
- Nie rozumiem, dlaczego to ma być aż tyle. Poza tym, na pewno znalazłabym kogoś tańszego – Jolanta spojrzała na niego z wyraźnym przekonaniem, że ma rację.
Marek nie mógł w to uwierzyć. Po tylu dniach ciężkiej pracy Jolanta próbuje zbić cenę w ostatnim momencie? Wiedział, że takie sytuacje czasem się zdarzają, ale zawsze są bolesne.
- Proszę pani, umówiliśmy się na konkretną kwotę. Nie może pani teraz tego zmieniać! Ja mam swoje zobowiązania, a pani wycena obejmowała wszystko, co zrobiliśmy – odpowiedział, ledwo tłumiąc złość.
Jolanta zmrużyła oczy i przybliżyła się do niego.
- Panie Marku, niech pan zejdzie na ziemię. Albo bierze pan 20 tysięcy, albo nie dostanie pan nic. A ja mogę powiedzieć każdemu, że spartaczył pan robotę – powiedziała z nieskrywaną groźbą w głosie.
Marek poczuł, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Miał nadzieję, że Jolanta się opamięta, ale widział, że nie ma zamiaru ustąpić. W końcu zacisnął zęby i zdecydował się zakończyć tę rozmowę w jak najbardziej profesjonalny sposób, choć w środku buzowała w nim złość.
- Dobrze. Zgadzam się na te 20 tysięcy – powiedział, patrząc Jolancie prosto w oczy.
Starsza kobieta uśmiechnęła się z triumfem, przekonana, że wygrała. Wręczyła mu kopertę z gotówką, po czym odwróciła się, jakby nic się nie stało. Marek wziął pieniądze, ale w głowie już układał plan. Nie zamierzał zostawić tej sytuacji bez odpowiedzi.
Kilka dni później, Jolanta, pewna siebie i zadowolona z oszczędności, zaprosiła potencjalnych kupców na oględziny mieszkania. Mieszkanie wyglądało świetnie – nowe ściany, błyszczące kafelki, wszystko idealnie na sprzedaż. Jednak gdy tylko otworzyła drzwi dla pierwszej pary zainteresowanych, coś było nie tak.
- Co tu tak śmierdzi? – zapytała młoda kobieta, zasłaniając nos.
Jolanta poczuła, że coś jest nie w porządku. Weszła do mieszkania i natychmiast uderzył ją dziwny, kwaśny zapach. Po chwili okazało się, że źródłem odoru jest… kuchnia. Coś kapało spod zlewu, a po otwarciu szafki okazało się, że Marek umieścił tam coś wyjątkowego – starą, zgniłą rybę, ukrytą za rurami.
Z każdą minutą zapach stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Jolanta próbowała ukryć złość, ale potencjalni kupcy szybko się wycofali, narzekając na stan mieszkania. Kobieta była wściekła, lecz zanim zdążyła zareagować, Marek pojawił się w drzwiach.
- Pani Jolanto, zapomniałem wspomnieć, że czasem materiały „zachowują” się dziwnie, jeśli nie stosuje się odpowiednich rozwiązań – powiedział z kamienną twarzą, ale z lekko drwiącym uśmiechem.
Jolanta, zgrzytając zębami, wiedziała, że została oszukana, ale nie miała jak tego udowodnić. Marek był zbyt sprytny, a ona nie mogła oficjalnie podnieść zarzutów bez ryzyka ujawnienia swojego oszustwa z ceną.
Kilka dni później, po nieudanych próbach sprzedaży, Jolanta musiała wezwać innego fachowca, który za kolejne kilka tysięcy złotych naprawił „usterkę”. Tymczasem Marek śmiał się w duchu, bo wiedział, że Jolanta zapłaciła za swoją chciwość.
Comments