Zięć był leniem, który wyzyskiwał moją córkę. Chciał oddać mnie do ośrodka, a mój dom sprzedać i przehulać pieniądze

Zięć od zawsze był ciężarem dla mojej córki. Bez pracy, bez ambicji, za to z wielkimi wymaganiami. Kiedy wpadł na pomysł, żeby sprzedać mój dom, a mnie wysłać do ośrodka, postanowiłam działać. Nie zamierzałam pozwolić, by moja ciężko zdobyta własność wpadła w ręce kogoś tak perfidnego…

Okazało się jednak, że to, co uważałam za swój plan awaryjny, przerodziło się w intrygę, jakiej sama bym nie wymyśliła. Kiedy prawda wyszła na jaw, cała rodzina zaniemówiła…

Zięć wprowadza się do naszej rodziny

Kiedy moja córka, Marta, zaczęła spotykać się z Jackiem, nie byłam zachwycona. Od początku widziałam w nim kogoś, kto woli żyć na cudzy koszt. Marta była w nim jednak zakochana po uszy i nie chciała słuchać żadnych uwag. „Mamo, on ma po prostu gorszy okres”, powtarzała, gdy zwracałam jej uwagę, że od miesięcy nie pracuje i mieszka u niej, nie dokładając się do niczego.

Gdy wzięli ślub, Jacek wprowadził się do naszego rodzinnego domu. Nie było mnie stać na pomoc finansową dla młodych, więc pozwoliłam im zamieszkać razem ze mną. Początkowo wydawało się, że wszystko będzie w porządku. Jacek obiecywał, że „zaraz znajdzie pracę” i „wszystko się ułoży”. Te obietnice jednak nigdy nie miały pokrycia w rzeczywistości.

Chciwość wychodzi na jaw

Mijały miesiące, a Jacek nie zrobił nic, by poprawić swoją sytuację. Co gorsza, zaczął traktować dom jak swoją własność. To on decydował, kto może mnie odwiedzać i jakie zmiany należy wprowadzić w moim domu. Pewnego dnia podsłuchałam jego rozmowę telefoniczną z kolegą, w której śmiał się, że „stara” (czyli ja!) i tak długo nie pożyje, a oni będą mogli sprzedać dom za niezłe pieniądze. Zamurowało mnie.

Zaczęłam dokładnie analizować jego zachowanie i zauważyłam, że podbiera mi pieniądze z portfela, a do tego namawia Martę, by wysłała mnie do domu opieki. Twierdził, że to „dla mojego dobra”. Serce mi się krajało, bo widziałam, że Marta, choć zbyt naiwna, zaczyna w to wierzyć.

Konfrontacja, która zmieniła wszystko

Postanowiłam działać. Spotkałam się z prawnikiem i przepisałam dom na wnuczkę – córkę Marty. Jacek nic o tym nie wiedział. Pewnego dnia podczas rodzinnej kolacji wypalił: „Mamo, musimy porozmawiać o twojej przyszłości. Znalazłem świetny ośrodek, gdzie będziesz mieć wszystko, czego potrzebujesz. A my zajmiemy się domem”. Marta patrzyła na mnie z bólem w oczach, a ja wiedziałam, że czas na prawdę.

„Dom? Jakim prawem decydujesz o moim domu? Bo wybacz, Jacek, ale on już do ciebie nie należy i nigdy nie będzie. Przepisałam go na wnuczkę. Ty nie dostaniesz ani grosza.” Cisza, jaka zapadła, była niemal namacalna. Jacek pobladł, Marta spuściła wzrok, a ja po raz pierwszy od miesięcy poczułam spokój.

Cała prawda wychodzi na jaw

Kilka dni później Marta przyszła do mnie zapłakana. Okazało się, że Jacek miał długi, które próbował ukryć. Sprzedaż domu miała być sposobem na pokrycie jego hazardowych strat. Gdy Marta dowiedziała się prawdy, wyrzuciła go z domu. Choć było jej ciężko, powiedziała: „Mamo, dziękuję, że mnie obudziłaś. Gdyby nie ty, nigdy bym nie zobaczyła, jakim jest człowiekiem.”

Jak wy byście postąpili? Czy wybaczylibyście taką zdradę? Dajcie znać w komentarzach!

Comments

Loading...