Nauczyciel fizyki uwziął się na mojego syna. Rozmowy z nim ani dyrekcją nie pomagały, więc postanowiłem zagrać nieczysto

Mój syn zawsze był pilnym uczniem, ale w tym roku coś się zmieniło. Oceny z fizyki spadały, a nauczyciel traktował go z wyraźną niechęcią. Rozmowy z dyrektorem i wychowawcą nic nie dawały. W końcu postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce…

To, co odkryłem po kilku tygodniach działań, całkowicie zmieniło moje postrzeganie tej sytuacji. Byłem pewien, że znam prawdę, ale rzeczywistość okazała się o wiele bardziej skomplikowana i bolesna…

Nauczyciel fizyki uwziął się na mojego syna

Bartek zawsze był dzieckiem ciekawym świata. Uwielbiał eksperymentować, zadawać pytania i poznawać nowe rzeczy. Fizyka, choć trudna, była jednym z jego ulubionych przedmiotów. Jednak odkąd trafił do klasy pana Woźniaka, wszystko się zmieniło. Syn wracał do domu przygnębiony, a jego oceny z tygodnia na tydzień leciały na łeb na szyję.

  • „Tata, on mnie po prostu nie znosi” – powiedział pewnego wieczoru, z trudem powstrzymując łzy.

Próbowałem wyjaśnić sprawę pokojowo. Najpierw porozmawiałem z Bartkiem, potem z jego wychowawczynią i w końcu umówiłem się na spotkanie z dyrektorem. Mimo szczerych chęci nikt nie chciał przyznać, że coś jest nie tak. Słyszałem jedynie, że Bartek powinien się bardziej starać, a nauczyciel ma prawo do wymagań.

Kiedy rozmowy nie pomagają…

Zacząłem obserwować zachowanie syna i złościć się coraz bardziej. Chciałem chronić go za wszelką cenę, ale czułem, że system szkolny jest jak mur nie do przebicia. Postanowiłem zagrać nieczysto.

Z pomocą znajomego udało mi się założyć dyskretny dyktafon w plecaku Bartka. Chciałem mieć dowody na niesprawiedliwe traktowanie mojego syna. Po tygodniu odsłuchałem nagrania.

To, co usłyszałem, przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Pan Woźniak faktycznie mówił do Bartka w sposób lekceważący, a nawet podnosił głos, wytykając mu błędy przy całej klasie. Ale to nie wszystko – na jednym z nagrań pojawiły się głosy innych uczniów. W ich rozmowie po lekcji padły słowa, które dały mi do myślenia:

  • „Bartek chyba za bardzo podpadł Woźniakowi. Ale to przez jego ojca…”

Prawda wychodzi na jaw

Co miałem wspólnego z problemami mojego syna? Zacząłem drążyć temat. Przeprowadziłem kilka rozmów z rodzicami innych dzieci i odkryłem, że pan Woźniak jest… moim dawnym znajomym ze studiów! Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale nasza relacja zakończyła się wielką kłótnią o pracę, którą obaj chcieliśmy dostać.

Pan Woźniak najwyraźniej nie zapomniał starej urazy. Mój syn stał się kozłem ofiarnym w jego małej zemście na mnie.

Jak zareagowałem na tę prawdę?

Zamiast konfrontacji, zdecydowałem się działać inaczej. Zorganizowałem spotkanie z dyrekcją, pokazując nagrania i dowody. Opisałem całą sytuację, a także przyznałem się do naszej dawnej znajomości. Pan Woźniak został upomniany, a Bartek przeniesiony do innej grupy.

Czy jednak dobrze zrobiłem, zagrywając nieczysto i używając dyktafonu? Jak wy byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach!

Comments

Loading...