Rozkochał mnie w sobie, by mieć darmowy catering. Na każdej randce pożerał moją lodówkę, ale ja zaserwowałam mu deser, którego długo nie zapomni.
Na początku wydawało mi się, że znalazłam ideał. Był przystojny, czarujący i zawsze uśmiechnięty. Problem zaczął się, gdy każda randka kończyła się w mojej kuchni, a lodówka pustoszała w zastraszającym tempie…
Mój instynkt podpowiadał, że coś jest nie tak. Postanowiłam sprawdzić, co kryje się za jego urokiem. To, co odkryłam, było jak kubeł zimnej wody. Wtedy przygotowałam dla niego prawdziwą ucztę – z daniem głównym, którego się nie spodziewał…
Rozkochał mnie, by mieć darmowy catering
Marek był wszystkim, o czym marzyłam. Poznaliśmy się na warsztatach kulinarnych – idealne miejsce dla romantycznego początku znajomości. Wydawał się zakochany w gotowaniu i, co ważniejsze, we mnie. Czarował opowieściami o egzotycznych podróżach i luksusowych restauracjach, w których rzekomo bywał. Jego uśmiech rozbrajał, a spojrzenie przyprawiało o szybsze bicie serca.
Początkowo nie zauważyłam, że każda randka kończy się tak samo – w mojej kuchni. Marek zawsze wpadał głodny, twierdząc, że „nic nie jadł cały dzień” i z apetytem rzucał się na wszystko, co miałam w lodówce. „Uwielbiam, jak gotujesz” – mówił, pochłaniając kolejne porcje, a ja czułam się doceniona.
Gdy czar prysł…
Problem zaczął się, gdy Marek zaczął wymyślać coraz bardziej wymyślne dania, które chciał, żebym mu przygotowała. „Może spróbujesz zrobić lasagne z truflami?” – rzucił któregoś dnia, przynosząc zaledwie paczkę makaronu i oczekując reszty składników ode mnie. Moje zakupy nagle zaczęły pochłaniać połowę pensji, a Marek nigdy nie zaproponował, że coś dołoży.
W końcu, pewnego wieczoru, gdy po raz kolejny opróżnił lodówkę i poszedł do salonu oglądać mecz, postanowiłam przejrzeć jego telefon. Byłam ciekawa, czy naprawdę spędza tyle czasu w restauracjach, jak opowiadał. To, co tam znalazłam, wstrząsnęło mną do głębi.
Intryga, która wywróciła wszystko do góry nogami
Na jednym z komunikatorów natknęłam się na rozmowę z jego kumplem. Marek chwalił się, że „zaliczył kolejną darmową kolację” i że „u mnie w domu nigdy nie ma jedzenia, ale laski lubią karmić chłopów”. Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Byłam dla niego jedynie darmowym cateringiem!
Nie spałam całą noc, wymyślając plan zemsty. Postanowiłam zaserwować mu „deser”, którego długo nie zapomni.
Deser, który zapamięta na długo
Następnego dnia Marek zjawił się jak zawsze głodny. Tym razem zaproponowałam wspólny obiad. „Dziś ja coś ugotuję” – powiedziałam z uśmiechem. Marek był zachwycony. Postawiłam na stole pięknie udekorowaną porcję – talerz spaghetti bolognese z dodatkiem ogromnej ilości pieprzu i chili. Oczywiście, sama nic nie jadłam, tłumacząc, że „chcę zobaczyć, jak mu smakuje”.
Gdy Marek wziął pierwszy kęs, jego twarz przybrała odcień purpury. Zaczął kaszleć, a ja z udawaną troską podałam mu szklankę wody… solonej. „Co to za żart?!” – wykrztusił między kolejnymi łykami. Wtedy podsunęłam mu wydrukowaną rozmowę z jego kumplem. „Mam nadzieję, że zapamiętasz ten 'deser’, Marek. To na pożegnanie” – powiedziałam, otwierając drzwi.
Jak zakończyła się ta historia?
Marek próbował jeszcze przepraszać, ale nie dałam się przekonać. W tamtej chwili wiedziałam, że zasługuję na kogoś, kto doceni mnie nie tylko jako kucharkę, ale i partnerkę.
Comments