Żal mi zięcia, bo córka każe mu sprzątać i gotować. Lepiej niech sama chwyci za mopa, bo taka rola kobiety

Od początku nie byłam pewna tego związku. Moja córka Anka zawsze była uparta, przekonana o swojej racji i zdawała się nie widzieć, że świat nie kręci się tylko wokół niej. A teraz to jej mąż, Krzysiek, czuł się jak w potrzasku, a ja byłam świadkiem tej całej sytuacji. Ich dom wyglądał jak z reklamy – wszystko lśniło, naczynia nigdy nie zalegały w zlewie, a podłogi można było jeść. Ale to nie Anka za to odpowiadała. Nie, to Krzysiek, człowiek, który wracał z pracy, zrzucał garnitur i od razu chwytał za mopa. Córka siedziała na kanapie, przeglądała Instagram i zamawiała kolejne rzeczy do mieszkania, jakby to było jej jedyne zmartwienie.

Despotyczna córka, przemęczony zięć

Na początku myślałam, że może to ich układ. Może on lubi sprzątać, może gotowanie sprawia mu przyjemność. Ale im dłużej to trwało, tym bardziej widziałam, że to się nie zmienia, a raczej pogarsza. Krzysiek był coraz bardziej zgaszony, coraz częściej milczący. Kiedy zapytałam go, dlaczego to wszystko robi, odpowiedział tylko: „Bo Anka tak chce.”

Nie mogłam dłużej milczeć. Na jednej z rodzinnych kolacji, kiedy Anka znowu skarżyła się, że Krzysiek źle wyprasował jej sukienkę, straciłam cierpliwość. „Czemu sama nie chwycisz za żelazko? Dlaczego on ma robić wszystko? Taka jest rola kobiety – zająć się domem, a nie siedzieć na kanapie!” – powiedziałam z nutą złości w głosie. Anka spojrzała na mnie zszokowana. Ale to, co stało się potem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Intryga, która wyszła na jaw

Krzysiek wstał od stołu. Był blady, jakby wreszcie ktoś go zrozumiał. Ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Anka wybuchła. „Naprawdę, mamo? Myślisz, że tak łatwo jest prowadzić dom i jeszcze pracować? Krzysiek sam się zgodził na ten podział, a ty mi zarzucasz, że jestem leniwa?”

Zaczęłam się zastanawiać, czy może faktycznie Anka miała rację. Ale potem Krzysiek powiedział coś, co zmieniło wszystko: „To nie tak. Anka nie zgodziła się na żadne kompromisy. To ona ustaliła zasady, a ja po prostu próbowałem utrzymać spokój w domu. Nie chciałem kłótni. Przecież my mamy dziecko, które nie może widzieć, jak się kłócimy. Ale nie mogę już tak dalej…”

To wyznanie wywołało ciszę w pokoju. Moja córka, zawsze pewna siebie, po raz pierwszy była zdezorientowana. A ja byłam w szoku. Czy to możliwe, że przez ten cały czas nie zauważyłam, jak bardzo Krzysiek cierpiał? Czy byłam zaślepiona miłością do córki i przez to przymykałam oko na jej despotyczne zachowanie?

Kłótnia, której nikt się nie spodziewał

Anka wstała gwałtownie. „To nieprawda! Przesadzasz!” – wykrzyknęła w stronę Krzyśka, ale on już nie chciał słuchać. Wziął kurtkę i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Siedziałyśmy w ciszy, a ja zastanawiałam się, co teraz zrobić. W końcu, zebrana w sobie, zapytałam: „Co takiego zrobiłaś, że Krzysiek nie wytrzymał?”

Anka zaczęła płakać. Przyznała, że od dłuższego czasu, zamiast starać się budować partnerską relację, zmuszała Krzyśka do przejmowania wszystkich obowiązków. Uważała, że skoro zarabiał mniej, to miał nadrabiać w domu. A kiedy zaczęło jej to odpowiadać, przestała widzieć, jak to go niszczy.

Prawda, która wszystko zmieniła

Kiedy następnego dnia Krzysiek wrócił do domu, Anka czekała na niego w drzwiach. Z mokrą ścierką w ręce, powiedziała: „Przepraszam. Nie musisz już robić tego wszystkiego. Zajmę się domem. Albo… zrobimy to razem.” Zięć spojrzał na nią, jakby nie wierzył własnym uszom. Moja córka zrozumiała, że miłość to nie tylko wymagać, ale przede wszystkim współpracować i szanować drugą osobę.

A co wy sądzicie o tej sytuacji? Jak byście postąpili na miejscu Krzyśka? Czy powinien był wcześniej sprzeciwić się swojej żonie? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

Comments

Loading...